Pewnego dnia, spotkało się dwóch dawno nie widzących się znajomych. Jeden z nich – George – wyglądał na bardzo zmęczonego, smutnego i zgorzkniałego. Znajomy zapytał go więc, co się stało, na co George przez ponad kwadrans omawiał swoje problemy. W pewnym momencie znajomy powiedział:
– „George, wczoraj byłem w pewnym miejscu, gdzie mieszka tysiące ludzi. Według mnie żaden z nich nie miał problemów. Czy chciałbyś tam pójść?”.
– „Jasne, kiedy możemy się tam udać?” – zapytał ochoczo George – „To miejsce, w którym chciałbym się znaleźć”.
Znajomy na to odpowiedział: „Jeśli tak George, z przyjemnością zabiorę Cię na cmentarz Woodland, bo jedyni znani mi ludzie, którzy nie maja problemów, nie żyją”.
Jaki z tego płynie wniosek? Problemy w życiu są czymś jak najbardziej naturalnym, każdy ich doświadcza. Dlaczego więc po jednych ludziach tego nie widać, a po innych tak? Czy Ci, na których twarzy niemalże wymalowane jest słowo „trudność”, doświadczają ich więcej? Niekoniecznie. Myślę, że te osoby po prostu inaczej reagują na to, co je spotyka. Dla takich osób każda trudność potrafi urosnąć do rangi mega problemu. Koncentrują się wówczas na tym, czego zrobić nie mogą, na swoim złym nastawieniu, na narzekaniu. Możliwe, że szukają winnych tych problemów wokół siebie i czekają aż sytuacja sama się zmieni. Przecież oni sami nie są w stanie nic zrobić. Z ich ust możesz usłyszeć określenia „nic się nie da zrobić”, „to beznadziejna sprawa”, „nie mam czasu”, „nie mam pieniędzy”, „nie mam siły” itp. Nawiasem mówiąc, bardzo często okazuje się, że są to wyłącznie wymówki.
Jak myślisz, po co na swojej życiowej drodze natrafiasz na trudne sytuacje?
Moim zdaniem każda trudna sytuacja ma za zadanie uzmysłowić nam coś ważnego. Możliwe, że daje nam szansę na przebudzenie się z letargu i chce zachęcić do działania w inny, niż dotychczas sposób. Możliwe, że ją przyciągnęliśmy np. swoim dotychczasowym postępowaniem, negatywnym myśleniem lub sztucznym komfortem, życiem w niezgodzie ze swoimi wartościami lub niewłaściwym traktowaniem innych ludzi.
Trudne sytuacje też wystawiają na próbę to, na ile naprawdę żyjemy w zgodzie z tym, co deklarujemy i co jest dla nas ważne.
Każda sytuacja, która pojawia się w naszym życiu służy czemuś, jest po coś. Dzięki temu mamy niepowtarzalną szansę, aby wzrastać jako człowiek, dotrzeć do esencji swojego życia, czy sięgnąć po relację, o którą do tej pory nie mieliśmy odwagi zadbać.
Poświadczę to swoim doświadczeniem. W dotychczasowym blisko 37-letnim życiu doświadczyłam kilku mocno trudnych sytuacji. Każda z nich, patrząc na nią z perspektywy czasu, była cudownym dla mnie prezentem. Bez nich nie wiem, czy doszłabym i kiedy do miejsca, w którym jestem obecnie. Czuję wdzięczność za to, że miałam możliwość poznać bardziej siebie dzięki tym doświadczeniom. Z pewnością rozwinęłam w sobie odwagę, by sięgać po to, na czym mi zależy, wzmocniłam się wewnętrznie, jestem proaktywna, a moje życie jest ciekawsze i finalnie więcej w nim poczucia spełnienia. Choć droga do tego miejsca do łatwych i przyjemnych niekiedy nie należała.
Jeśli teraz dotykają Cię problemy, doświadczasz jakiejś trudnej dla siebie sytuacji, to zachęcam Cię do zastanowienia się:
- Jakie jest głębsze jej znaczenie dla mojego życia?
- Po co doświadczam jej akurat w tym momencie?
- Do bycia kim ta sytuacja mnie zaprasza?
- Do rozwoju czego w sobie mnie to zachęca?
- O jakie moje wartości potrzebuję przede wszystkim zadbać?
- Co chcę (mam gotowość) przepracować w sobie?
Bo każda zmiana, trudna sytuacja to nie tylko przejście z punktu A do punktu B, a zaproszenie do transformacji wewnętrznej, do rozwoju i czynienia swojego życia lepszym.
Masz potrzebę porozmawiać o problemach/wyzwaniach, przed którymi aktualnie stoisz? Weź udział w konsultacji wstępnej.
* Opisana na początku historyjka jest inspirowana książką „Etyka biznesu” K. Blancharda i N. V. Peale.